MENU
pa blog 136

Paulina i Adrian pobrali się w gorący sierpniowy dzień, temperatura była wysoka nie tylko ze względu na warunki pogodowe, ale przede wszystkim ze względu na atmosferę panującą od samych przygotowań aż po sam koniec wesela, które nota bene (ale o tym sza!) podobno wraz z poprawinami trwało 3 dni. Jak widać miłość dodaje skrzydeł i energii :))

Po tych kilku dniach intensywnego celebrowania Ich miłości przyszedł czas na sesję ślubną. Zaproponowałem dziką plażę nad Wisłą- zgoda była jednogłośna- pomysł się przyjął i wszystko wyglądało obiecująco aż do…no właśnie- do momentu kiedy zbliżaliśmy się do miejsca docelowego- naszły ciemne chmury, zerwał się wiatr i nagle całą pozytywną energię diabli wzięli. Ci, którzy śledzą mój „fanpejcz” na fejsie znają finał tej historii, ale dla przypomnienia powiem, że finalnie po deszczu na plażę zawitało piękne słońce, które towarzyszyło nam podczas sesji aż do samego zachodu i zrobiło piękne tło do zdjęć.

Na koniec oczywiście nasze żołądki zastrajkowały, zaczęły się tematy o jedzeniu i przy okazji napomknęliśmy jakie to obciachowe zdjęcia ślubne czasami ludzie robią w słynnych fastfoodowych restauracjach, po czym zajechaliśmy na parking jednej z nich, zamówiliśmy na szybko po zestawiku na głowę…reszty się pewnie domyślacie a jeśli nie zapraszam do obejrzenia dość obszernego skrótu ze ślubu Pauliny i Adriana a szczególnie obejrzenia go do końca.

Komentarze
Dodaj swój komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

CLOSE