Muszę przyznać , że po mojej pierwszej zimowej wyprawie w góry czułem jej fizyczne skutki przez kilka kolejnych dni, jednak co do jednego byłem pewien- było warto. Już wtedy wiedziałem, że nie będzie to moja ostatnia wyprawa wręcz myślałem już o kolejnej. Nie minęło od tego czasu dwa tygodnie a my już realizowaliśmy kolejny wypad tym razem w Tatry Zachodnie. Naszym celem był „Wołowiec” znajdujący się na wysokości 2064m n.p.m. Niestety z powodu strasznego pecha nie udało nam się dotrzeć na planowany szczyt i ugrzęźliśmy na „Grzesiu”, który leży na wysokości 1653m n.p.m . Pomimo dużego rozczarowania spowodowanego niemożnością dotarcia na Wołowiec „Grześ” okazał się bardzo „widokowy” a Wołowiec- no cóż pozostaje nadal niezdobyty. Myślę, że do przyszłego roku poczeka na nas.
Tymczasem zapraszam do obejrzenia ujęć z „Grzesia”.
Poniżej kilka fotek backstage’owych.
Fot.: Maciek Kubat