MENU

Tej jesieni- ku mojemu zaskoczeniu- udało mi się wybrać w nasze góry aż 4 razy. Na dwie wyprawy wybrałem się w najpiękniejsze moim zdaniem zakątki Polski czyli Pieniny, raz odwiedziłem Tatry oraz ostatnio- Bieszczady. Jako pierwszą przedstawię fotorelację z mojej wyprawy na Szpiglasowy Wierch. Pierwotne założenie tego wypadu było zdobycie Szpiglasu w nocy, nocleg na przełęczy i zdjęcia wschodu słońca ze szczytu. Plan został wykonany- pogoda dopisała a nocleg pod gwiazdami na wysokości 2100m n.p.m. był naprawdę fajnym przeżyciem a obcowanie z górami sam na sam, kiedy wokół nie ma żywej duszy cieszy niesamowicie. Wschód również okazał się przyjazny fotograficznie choć do pełnego szczęścia zabrakło jakiś delikatnych chmurek. Po zejściu do Doliny 5 Stawów czułem niedosyt, po drodze zacząłem mijać pierwszych turystów. Wierzcie mi, że „Piątka” jesienią o poranku wygląda i pachnie wyjątkowo pięknie, wręcz zachęca do tego, żeby rzucić plecak i po prostu położyć się na łące i delektować chwilą. To jest właśnie magia gór, która przyciąga. Wracając jednak do wyprawy- idąc szlakiem w stronę schroniska spojrzałem w górę, gdzieś tam w dali wił się szlak na Kozi Wierch- przez chwilę przeszła mi przez głowę myśl- a może by tam spróbować wejść, jest piękna pogoda, wczesny ranek, czuję się całkiem na siłach, mogę mieć naprawdę fajne zdjęcia, ale zaraz odezwał się głos rozsądku- wspinałeś się w nocy z ciężkim plecakiem wyładowanym sprzętem fotograficznym i wyprawowym na ponad 2000m, spałeś może 2h, nie dasz rady wejść na kolejny dwutysięcznik- zdecydowałem, że idę w dół na parking i kończę wyprawę- jednak im bliżej byłem rozwidlenia szlaków tym myśl o zdobyciu Koziego Wierchu nie dawała mi spokoju- w końcu uległem pokusie- ruszyłem ostro w górę wraz z innymi turystami. Mniej więcej w 1/3 drogi zacząłem żałować swojej decyzji, moje ciało odmówiło współpracy i zmęczenie dało o sobie znać, nie mogłem się jednak wycofać więc walczyłem jak mogłem. W pewnym momencie dołączyli do mnie dwaj turyści, wyprzedzili mnie zamieniając ze mną kilka słów o tym jak ciężko się wspina, ich moc jak się okazało niebawem też miała swoje granice, widząc mnie wychodzącego zza zakrętu i sapiącego jak lokomotywa rzucili hasło „ooo idzie niezmordowany fotograf”, do szczytu szliśmy już razem mijając się kilka razy, na górze „przybiliśmy piatki”, pogadaliśmy chwilę i rozstaliśmy się. Widok z Koziego Wierchu ukoił całe moje zmęczenie. Czekało mnie jeszcze zejście tym samym szlakiem. Nie będę się rozpisywał, że to również było dla mnie cierpieniem. Podczas zejścia mijałem zakonnicę w habicie- widząc ją powiedziałem- ten szlak na górę to męka pańska- uśmiechnęła się i poszła dalej. Reasumując- wyprawa była bardzo udana, pogoda, widoki i przygoda była niesamowita, szkoda tylko, że nie mam 20 lat (dokładnie dziś skończyłem 40…:)) i nie śmigam po górach jak kozica tylko jak wół roboczy :)) zapraszam do obejrzenia zdjęć…

 

 

 

 

 

Komentarze

bardzo pięknie, pozdrawiamy z http://przewodnik-po-gorach.pl

Dodaj swój komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

CLOSE