MENU

…i nie ostatni…rok temu, kiedy po raz pierwszy zawitałem do Chorwacji byłem zachwycony tym krajem. Idealny klimat, ładne plaże, ciepła i krystalicznie czysta woda, ciekawa architektura z perłą Adriatyku- Dubrownikiem na czele. Wtedy mieszkaliśmy w miejscowości Makarska- bardzo głośne i tłumnie odwiedzane przez turystów miasteczko, tętniące życiem praktycznie 24 godziny na dobę. Czując niedosyt i chęć głębszego poznania kraju postanowiliśmy również w te wakacje odwiedzić Chorwację. Tym razem jednak- szukaliśmy bardziej spokojnego i cichego miejsca, z dala od tłumów i zgiełku. Dość przypadkowo, lecz przede wszystkim z powodu braku wolnych kwater w miejscu, w którym planowaliśmy pobyt- wylądowaliśmy w małej mieścinie Zaostrog. Okazało się to spełnieniem naszych oczekiwań. Miejscowość jest typową oazą spokoju- życie tam toczy się jakby wolniej, nie ma dzikich tłumów i można spokojnie chłonąć tamtejszy klimat. Dziś mając do wyboru między pobytem zorganizowanym a wyjazdem na własną rękę zdecydowanie wybrałbym tę drugą opcję. Będąc na wycieczce, mieszkając w hotelu i mając wszystko podane „na tacy” nie wczujemy się tak w klimat danego miejsca. Ja szczególnie polubiłem poranne wstawanie, kąpiel w morzu o wschodzie słońca, potem spacer do miejscowej piekarni , gdzie kupowałem gorące pieczywo na śniadanie, wreszcie posiłki przygotowywane samemu, spożywane na tarasie z widokiem na morze i pobliskie wyspy czy też wieczorne spacery po nadmorskim deptaku, granie w scrabble w porcie popijając miejscowym winem i jedząc owoce kupione na miejscowym targowisku. Nie wspominam o dzikich plażach, ukrytych pośród skałek i drzew , gdzie można odpocząć i zapomnieć dosłownie o wszystkim. Mówiąc o kulinariach należy wspomnieć o bałkańskim przysmaku zwanym „burek”, o którym już chyba pisałem przy okazji wpisu z poprzedniego roku  oraz o ciastkach z musami owocowymi. Muszę również wspomnieć o tym, że właśnie w Zaostrogu, w miejscowej restauracji jedliśmy chyba najlepiej przyrządzona rybę jaką mieliśmy okazję kiedykolwiek spróbować. Na zakończenie dostaliśmy po kieliszku miejscowej nalewki owocowej. Do dziś na wspomnienie tej kolacji ślinka mi cieknie.

Oczywiście mógłbym jeszcze długo pisać o sielskości małych chorwackich miejscowości, ale po pierwsze boję się , że po opublikowaniu powyższego tekstu- ta miejscowość może przestać być już taka sielska :)) a po drugie jest to blog fotografa a nie pisarza- tak więc stawiam w tym miejscu kropkę i zapraszam do obejrzenia krótkiej fotorelacji.

Komentarze
Dodaj swój komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

CLOSE