MENU

Dziś zapraszam do obejrzenia kolejnej- niestety chyba już ostatniej w tym sezonie fotorelacji z zimowej wyprawy w góry. Tym razem wybraliśmy się z kumplem w Bieszczady a dokładniej naszym celem były 2 szczyty – Roh oraz Mała Rawka. Pogoda nam dopisała-był lekki mróz w okolicach -10 stopni, powyżej granicy lasu jednak dokuczał dość silny wiatr, który na szczycie zamienił się w niezłą wichurę- choć i tak możemy mówić o doskonałych warunkach, ponieważ tydzień wcześniej w Bieszczadach było w nocy -25 stopni i wiał piekielny wiatr. Najfajniejszą rzeczą- oczywiście poza przepięknymi widokami- jaką zapamiętałem z tej wyprawy było schodzenie ze szczytu poza szlakiem. Nie mieliśmy ze sobą raków więc na zejściu bywało ślisko i często lądowało się na 4 literach, i byłoby to nawet fajne gdyby nie ciężkie plecaki, które powodowały, że takie lądowania nie były niestety przyjemne, natomiast poza szlakiem śnieg był na tyle głęboki i przyjemnie miękki, że schodziło się a raczej zbiegało robiąc wręcz siedmiomilowe kroki, co dawało niesamowitą frajdę. To było uczucie jakby stąpało się po super miękkiej wykładzinie. O noclegach w klimatach schroniskowych chyba nie trzeba mówić dużo- każdy kto bywa wie jak jest- a Ci, którzy tego nie doświadczyli  mogą jedynie żałować. Wieczorne piwkowanie w stołówce, poznawanie i rozmowy z innymi ludźmi, których łączy wspólna pasja chodzenia po górach- wszystko przy akompaniamencie granych na  gitarze piosenek- bezcenne. Bywają też i dziwnie śmieszne sytuacje- np.: deska w moim łóżku nagle w środku nocy pękła z trzaskiem budząc wszystkich wokoło- nie trudno wyobrazić sobie moją reakcję- no i po co było tyle żreć pomyślałem :), akcja nr 2: rano postanowiłem skorzystać z dobrodziejstw schroniska i wziąć gorący prysznic- jako, że wstałem dość wcześnie liczyłem na wrzątek- szybko zbiegłem na dół do łazienek, rozebrałem się „do rosołu”, wskoczyłem za płachtę, odkręciłem kurek czekając aż poczuję na sobie kojący i gorący strumień wody- niestety zamiast tego poczułem siarczyście zimne kłucie jakby tysiąca szpilek- wyskoczyłem stamtąd z tradycyjnym polskim okrzykiem i pobiegłem do pokoju zawinąć się w ciepły śpiwór.

Szkoda, że zima tak szybko i nagle odpuściła- bo w planach mieliśmy jeszcze kilka świetnych widokowo szczytów do zdobycia, teraz pozostaje już tylko czekać na kolejną i mieć nadzieję, że będzie co najmniej taka albo nawet lepsza- czyli zimniejsza i z większa ilością śniegu.

Komentarze
Dodaj swój komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

CLOSE